Obiecałam że pokażę kolejną sukienkę jaką uszyłam. Niestety brak czasu spowodował że nie zrobiłam zdjęć. Miałam jednak zdjęcie płaszczyka wiosenno- jesiennego, który uszyłam sobie w zeszłym roku. Uszyty z burdy ( z jakiej podam dla zainteresowanych), oczywiście nie obyło się bez przeróbek. W oryginale jest bardzo prosty, bez podszewki, guzików tylko wiązany. Ja dołożyłam podszewkę i zapinanie na guziki dzięki czemu kołnierz zyskał nową formę.
Zdjęcie może nie najlepsze ale uwielbiam w nim chodzić i troszkę żałuję że nie wszyłam do niego ociepliny.
Dawno, dawno temu, chyba 20 lat temu, kupiłam sobie moją pierwszą deskę do prasowania a że jestem osobą która nie lubi się pozbywać niczego póki jest całe to naprawiam moją deskę co jakiś czas. I taki czas właśnie nadszedł. Po zdjęciu z deski poprzedniego pokrowca i jeszcze wcześniejszego moim oczom ukazałam się widok nie przerażający. Wtedy usłyszałam " wyrzuć to wreszcie i kup nową" ," co ? mowy nie ma , to moja ulubiona i jeszcze jest dobra. Zaraz ją naprawię"
I tak z takiego koszmaru ...
... wyszło mi coś takiego...
... i co? da się? Oczywiście że się da. Śrubokręt kilka pinesek , stary ręcznik i gotowe. Na to dla dłuższego użytkowana nakładam jeszcze pokrowiec, który też sama uszyłam z grubego płótna lnianego a konkretnie ze starego babcinego obrusa.
Jak Wam się podoba?
Jeszcze chciałam podziękować wszystkim zaglądającym do mnie i zachęcam do pozostawiania komentarzy.
Pozdrawiam Ania
Ps. Kupiła ostatnio nowy materiał na sukienkę z ostatniej burdy ale nie wiem kiedy się za nią zabiorę bo ten chroniczny brak czasu... może znacie sposób na przedłużenie doby do przynajmniej 30 godzin?